czwartek, 7 sierpnia 2014

Opowiadanie o Leonettcie Rozdział 7


Tytuł Opowiadania; I will always love you
Numer rozdziału; 7
Tytuł rozdziału; Czarna Bestia
Teledysk promocyjny (nie tak serio, ale jest ten sam tytuł, podobna historia i ładna piosenka); https://www.youtube.com/watch?v=W7aEdoUaYus&list=UUYWV5c-oARojQ-uueJJNKRA





Leon wstał dzisiaj lewą nogą,  Miranda wyszła dzisiaj wczesnym ranem, i jak zwykle nie powiedziała partnerowi, o tym gdzie ma odebrać dziecko jej siostry, a co najważniejsze... Jakie dziecko? Leon jeszcze niegdy nie widział syna, siostry partnerki, i troszkę się obawiał.
Leon tym razem postanowił zajrzeć do telefonu, bo może przysłała mu esemesa, lecz nie nic tam nie było. Więc pomyślał że mogła przyczepić mu jakąś kartkę, szukał na drzwiach od pokoju, salonu, łazienki, na drzwiach wyjściowych oraz na drzwiach do wyjścia na taras, lecz nigdzie nic nie było. Więc postanowił że poszuka na wszystkich szafkach w domu, lecz nadal nic. Chłopak był już załamany, nie miał pojęcia co robić. Nagle postanowił że zapyta się jej siostry o szczegóły, nawet nie chciał dzwonić do partnerki, ponieważ gdyby jej przerwał w pracy... po prostu lepiej żeby nie przerywał.

Po południu...
Leon odebrał już dziecko siostry Mirandy, i właśnie razem czekają na taksówkę siedząc na ławce obok teatru.

-Violetta, musisz się z tym pogodzić.
-Ale ja tak ciężko nad tym pracowałam, nauczyłam się już roli na pamięć, wszystkie piosenki mam w głowie a taniec już mi się nie myli.. nie mogę uwierzyć że chcecie mi to zrobić właśnie w tym momencie.
Violetta spanikowana i lekko odgarneła kosmyk włosa z twarzy.
-Przykro mi ale między nami współpraca się już skończyła.
Mężczyzna uśmiechną się krzywo, i odszedł. Violetta miała żal do niego, gdyż miała wystąpić w ważnym dla niej przedstawieniu, i dzień przed premierą mówią jej że znaleźli lepszą osobę do tej roli, szatynka nie mogła tego znieść.

Nagle do Leona zadzwonił telefon, on odwrócił się plecami do dziecka, by odebrać a gdy już się obrócił dziecka nie było.
-Jack! Jack!
Spanikowany szuka chłopca wołając jego imię. A telefon odłożył, gdyż i tak dzwoniący oznajmił że to pomyłka.
Tymczasem Violetta wyszła z teatru, i usiadła na ławce.
Leon nagle zauważył Jacka i czym prędzej go wziął za rękę i staną z nim blisko ławki na której siedzi szatynka, po czym powiedział.
-Jeśli jeszcze raz się zgubisz to ci nogi powyrywam! Masz się trzymać mnie w innym wypadku, tymi oto rękami, uduszę cię.
Leon straszył dziecko, aby już się nie zgubiło. Jack oczywiście nie brał tego serio, Leon tylko żartował. Ale Violetta była oburzona, podsłuchanej rozmowie, obróciła się, by zobaczyć kto jest tak okrutny, i nagle zobaczyła tą czarną koszulę, wraz z ciemnymi spodniami. Do głowy przyszła jej tylko jedna myśl "Czarna Bestia". Leon, zauważył już podjeżdżającą taksówkę, i chciał do niej wsiadać. Tymczasem tez tłumaczył Jackowi, że nie może on się już tak więcej gubić, a Violetta zakrada się od tyłu i porywa chłopca. Biegnie z nim szybko, przez miasto, popychając przechodniów. Po chwili Leon zauważa że nie ma chłopca, rozgląda się za nim, i zauważa go na rękach kobiety w czarnej kurteczce i ciemnej spódnicy.
-Czarna Besta
Zawołał w duszy i jak najprędzej ruszył za nią. Jest już blisko, lecz nadal daleko. Nieoczekiwanie do głowy wpada mu świetny plan. Zauważył on, piłkę leżącą nieopodal sklepu z dziecięcą odzieżą, czym prędzej bierze piłkę, i rzuca ją w stronę "Czarnej bestii" po czym niezwykle trafia w głowę szatynki, ona potyka się o chodnik, po czym upada.
A Leon szczęśliwie krzyczy;
-Trafiłem Czarną bestię!
Po czym jak najprędzej podchodzi pod tłum zebrany się wokół szatynki, wszyscy zadają pytanie "Czy to na prawdę jest czarna bestia?" Szatyn odsuwa Jacka, i przepycha się przez tłum, po czym zauważa tą piękną młodą twarz
-Violetta
Pomyślał.


Po kilku minutach zabrano Violę do szpitala. Do którego również przyjeżdża Leon, i twierdzi że ma okropne zawroty głowy i że musi iść się położyć.
-To niech pan się położy w domu, my przyjmujemy tylko zdrowe osoby.
-Ale ja jestem chory
Lekarz jak i Jack popatrzyli na niego z niedowierzeniem, a Leon zaczął udawać że mdleje, lekarz naturalnie nie uwierzył w jego teatrzyk. Nieoczekiwanie w gabinecie pojawiła się pielęgniarka, która potykając się o Leona wylała na niego leki, które niosła do pacjentów. Lekarz już wtedy musiał zatrzymać szatyna.

Viola budzi się z niesmakiem ze śpiączki, zauważając Leona
-To ty?
Nagle przed moją twarzą staną ten, w którym po raz pierwszy zanurzyłam swoje oczęta.
-Nie, to Czarna Bestia.
Zażartował, a ja nie za bardzo pamiętając co się stało uśmiechnęłam się nie chętnie.
Nagle, poczułam, okrutny ból. Był on nie do zniesienia.
-Ach czuje się jakby kamień we mnie walną.
-To nie był kamień tylko piłka.
Nagle wszystko sobie przypomniałam.. ale chwila, czyli to Leon jest tym który porywa dzieci?
-A więc to ty mnie tak załatwiłeś, wiesz powinieneś się wstydzić.
-Ja? To ty chciałaś porwać moje dziecko.
Viola trzymając się za głową, onieśmiela.. "moje dziecko" te słowa bardzo ją zabolały, mimo to że nie kochała już Leona, nadal były wspomnienia..

Tymczasem na recepcji...
Pod recepcje podchodzi Miranda
-Dzień dobry, ja do mojego partnera "Czarnej Bestii"
Chłopak oparty o ladę zaczyna się śmiać, okazuje się że to Pedro.
-Witaj, twoja czarna bestia zaatakowała dzisiaj czarną bestię.
-Tak strasznie przepraszam, on tak czasami ma.
-Czyli jest Czarną Bestią?
-Nie.. po prostu bestią.
Oboje się zaśmiali.
-Jestem Pedro
-A ja Miranda
-Miranda Lamond?
Pyta zaskoczony.
-Tak
Blodynka uśmiechnęła się sympatycznie
-Jaki ten świat mały, już od paru dni próbuje zrobić wszystko aby się z Panią skontaktować, mam do Pani małą prośbę... nagle pani z recepcji oznajmia im że ich partnerzy leżą w sali 112, oni ruszają w stronę sali oraz umawiają się na spotkanie.


-Czyli jesteś już żonaty?
Pyta zaciekawiona szatynka.
-Zwariowałaś? W tym wieku? Nie..  chyba nie pomyślałaś że Jack jest serio moim synem, bo wiesz on ma 8 lat, gdyby tak było, tatą bym był już w wieku 14 lat.
Viola, nadal czuła niechęć, jakoś tak nie chciała się uśmiechać.
-A powiedz mi ty masz kogoś?
-Tak, mam chłopaka, który jest najcudowniejszy na świecie.
Violetta sama nie wiedziała dlaczego ale pochwaliła Pedra, tak na prawdę wcale nie chciała, po prostu coś jej podpowiedziało że musi.
-Masz takie piękne oczy
Powiedział spoglądając w zaszklone oczy szatynki. Ona od razu,  poczuła miłą chęć aby się uśmiechnąć, kiedy on nagle dodał
-Tylko szkoda że są one takie smutne, chyba a jednak ten twój najcudowniejszy na świecie chłopak nie jest aż taki cudowny.
Leon trafił w jej czuły punkt, nie było widać aż tak bardzo nie szczęścia szatynki, lecz Leon od razu je zauważył. Nadal łączyło ich to "specjalne" uczucie. Nagle ich rozmowę przerwała Miranda i Pedro którzy weszli do ich sali.
-Viola, czy wszystko w porządku?
Pyta zamartwiając się Pedro, Viola niechętnie odpowiada.
-Tak...
Miranda od razu, ma wyrzuty do chłopaka że wyrządził krzywdę szatynce, lecz Violetta broni Leon, i mówi że każdy by tak zareagował na czarną bestię. Po czym wszyscy się zaśmiali.
-No dobrze to my już idziemy, prawda Miranda?
-Tak...
-Żegnajcie.
Leon ma właśnie wychodzić kiedy nagle obraca się i mówi.
-Nie.. nigdy nie mówmy słowa "żegnaj" ponieważ ono odbiera nadzieję na ponowne spotkanie
-Leon ciebie nikt nie chce ponownie spotkać. Pa
Mówi Miranda znudzona gadaniem Leona. Po chwili wyszli.
-Czy on coś brał?
Dodał Pedro







I oto koniec 7 już rozdziału *.* Ale ten czas szybko leci, czyż nie? :) No więc Viola i Leon się spotkali, w dość wesoły sposób ale spotkali. Heh moja koleżanka się mnie pyta dlaczego robię z Leona takiego głupka, a z Vilu taką "ciamajdę" jak to ona powiedziała. Ja po prostu chciałam wam pokazać jak zmieniła ich ta ogromna odległość która ich dzieliła. Mam nadzieję że Leon nie jest aż tak bardzo głupkowaty jak ona powiedziała a Vilu nie jest ciamajdą, ja tam się z nią nie zgodzę, chociaż wy możecie mieć inne zdanie ;) Oto kolejny rozdział bez piosenki *o* Przepraszam, ale teraz będzie ich troszkę dużo >.< Jeszcze raz przepraszam. Czy tylko mi się wydaje, czy ten rozdział jest dość krótki -,- Przepraszam, nad następnym się bardziej wysilę, już zaczęłam go nawet pisać ale wątpię żebym dzisiaj zdążyła ;) To jest już drugi dzisiaj więc i tak powinniście być wdzięczny, no dobrze ja już nie tarkotam xd
Buziaki :**

5 komentarzy:

  1. A co to, już koniec? :( A ja liczyłam, że sobie jeszcze poczytam. :3 No nic, nie wiem czy jeszcze coś piszesz, ale skoro już tu jestem to stwierdziłam, że zostawię coś po sobie <3 Mi się bardzo podobało ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Hey, pewnie mnie nie znasz. A więc tak też jestem blogerką i czytam twojego bloga i uważam że jest on wspaniały. Rozdziały są boskie. Chciałabym mieć taką wene jak ty i pisać tak świetnie. Ale nie umiem i nie przedłużając rozdział jest boski.
    Zapraszam też do spojrzenia na mój blog
    jortini-katetaler.blogspot.com
    Mam nadzieje że będziesz czytać.
    Besos :-*
    Kate

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieje że nadal wchodzisz na tego bloga i zobaczysz ten komentarz i może znowu zaczniesz pisać. Mam taką nadzieję
      Besos
      Kate

      Usuń
  3. zapraszam <3
    http://vioooletta.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń